czwartek, 20 maja 2010

Serbia na żywca

9 maja 2010 r. przedstawiciele inicjatywy Polacy na rzecz serbskiego Kosowa oraz ich towarzysze z Serbskiego Ruchu Narodowego 1389 (SNP 1389) wspólnie udali się na Ravną Gorę, aby uczestniczyć w 20. zjeździe czetników i wspólnie z nimi świętować 65 rocznicę klęski nazistowskich Niemiec. W miejscu, w którym w 1941 r. narodził się czetnicki ruch oporu, zebrało się tego dnia łącznie kilka tysięcy ludzi. Wielu z nich to członkowie lub sympatycy monarchistycznej partii SPO. Na Ravnej Gorze odwiedziliśmy malutką miejscową cerkiewkę oraz muzeum czetników, w którym spotkaliśmy młodego Serba doskonale znającego historię Polaków walczących w czetnickich szeregach. Jednym z tych Polaków był pan Marian Błażejczyk, którego imię znajduje się na muzealnej Ścianie Bohaterów wśród tysięcy imion innych bohaterów tamtych. Odwiedziliśmy również słynną Mokrą Pieczarę, w której znajdował się sztab generała Draży Mihajlovicia. Głównym wydarzeniem politycznym zlotu było przybycie i wystąpienie Vuka Draskovicia, człowieka ogromnie zasłużonego dla rehabilitacji czetników i odkrywania prawny o serbskich Żołnierzach Wyklętych. Jego mowa pełna było polskich akcentów (prawda o Katyniu) ale i goryczy z powodu parady zwycięstwa, jaka tego samego dnia odbywała się w Moskwie. Pomimo ogromnego wkładu Serbów w walkę z  nazistowskimi Niemcami Rosjanie nie tylko nie zaprosili na nią  serbskich żołnierzy, ale - po sygnałach ze strony serbskiej dyplomacji -  jednoznacznie odmówili Serbom prawa do udziału w paradzie, po raz kolejny pokazując, jak bardzo instrumentalnie traktują naiwną rusofilię tego małego narodu:


W czasach rządów komunisty Slobodana Milosevicia na Ravną Gorę przyjeżdzała cała serbska opozycja prawicowa. Impreza gromadziła nawet 100 tysięcy uczestników. - Ludzie otwarcie chodzili tu z kałasznikowami, a policja miała zakaz aby się pokazywać na Ravnej Gorze. Milosević nie chciał po prostu prowokować wojny domowej, mówi Igor z SNP 1389. Ravna Gora poza swoim historycznym i politycznym wymiarem jest także rustykalnym festiwalem serbskości. Zlot czetników i sympatyków tradycji czetnickiej (w teorii) to po prostu Serbia w pigułce (w praktyce): Prawosławne modlitwy i dużo alkoholu, moralistyczne slogany o zgniłym Zachodzie i pornograficzne DVD na licznych stoiskach. Piosenki o Wielkiej Serbii, gdy dookoła bieda, smród i brud. Nacjonalistyczne koszulki obok koszulek lansujących narko-kulturę. Tragiczna nienawiść do Zachodu przepijana coca-colą. Pseudohistoryczne brednie o tym, że wszystko i wszyscy (w tym Polacy)pochodzą od Serbów. Polska flaga przyjmowana z neutralnością lub sympatią, w jednym zaś wypadku z agresją. Warto było tam pojechać, aby zrozumieć moralną i polityczną ruinę, jaką jest dzisiejsza Serbia. Oraz uścisnąć dłoń kilku ludziom, którzy w całym tym syfie reprezentują jednak sobą jakąś wiedzę i samoświadomość.
Poniżej film z tegorocznej Ravnej Gory, który doskonale oddaje klimat tej imprezy:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz